Sprawdź najnowsze posty również na: https://www.instagram.com/sayto_blog_z_pasja/

Sesja w jesiennej aurze

by - stycznia 04, 2021

Oto efekty ostatniej jesiennej sesji zdjęciowej z customami - kolejno Khalidem, Lucky'm i ... tajemniczym gościem w roli głównej. Hę? Co mówicie? Że niby mamy styczeń? Spójrzcie na zdjęcia i sami oceńcie...
Na tę pionierską, pierwszą w życiu sesję wybrałam się w pośpiechu dzień przed Nowym Rokiem. Musiałam się z tym zadaniem uwinąć wcześniej, nie tylko po to, by post dla Was pojawił się już dziś - był to pierwszy poważny test mojego nowiutkiego Samsunga Galaxy A51, którego dostałam na gwiazdkę. Z chęcią zrobiłabym seans od razu jeszcze podczas świąt, przeszkodziła mi jednak, że tak się wyrażę, złośliwość rzeczy martwych.

Telefony Samsunga mają bowiem wbudowane pewne idiotyczne zabezpieczenie, zwane Knox. Po włożeniu karty SIM gadzina nie zamierzała nas przepuścić ani na krok, wszystko zablokowane, za każdym razem na końcu procesu weryfikacji okazywał się po prostu BŁĄD. Sprawdzaliśmy wszystkie ustawienia, które dało się sprawdzić, operator umywał ręce. Pewnego pięknego ranka ze znudzeniem ten ostatni raz podłączyłam smartfon do internetu, wcisnęłam ,,dalej". Pasek zaczął się zapełniać. Jedyne, co się zmieniło, to fakt, że wysyczałam szeptem: Jak się teraz PIP PIP nie odblokujesz, to... Nie skończyłam, bo knox wysłuchał mej uprzejmej prośby i telefon stał się w pełni sprawny :)
I nie zawiodłam się na nim. Aparat i kamera to jedne z największych atutów tego modelu. Zdjęcia praktycznie nie są zależne od warunków zewnętrznych. W dniu sesji pogoda była po prostu paskudna, zimno, mokro, brudno, pochmurno, czego na fotografiach nie czuć, mimo że ja przeżywałam to zdecydowanie... Jakość, jak widać, jest na bardzo wysokim poziomie, zbliżona do profesjonalnego sprzętu, mówiąc krótko: miód-malina, jestem bardzo usatysfakcjonowana. W dodatku telefon z powodzeniem podpowiada mi, jak uzyskać najlepsze ujęcie, i posiada wiele różnych, ciekawych i efektywnych trybów fotografowania.
Ale przecież to nie smartfon jest gwiazdą tego posta! Nawiasem mówiąc, ja też nie. Jak to mówimy my, koniarze: Dużo patentu, mało talentu. Widzę, że muszę jeszcze sporo popracować nad estetyką, odpowiednim kątem ujęcia, obróbką, by połączyć siły z moim telefonem. Za to konie dawały z siebie wszystko.
Khalid w tej pozie wygląda ogromnie majestatycznie. To spojrzenie utkwione w horyzont i... coś na kształt obrazka, na którym za śliczną młodą parą piesek spokojnie załatwia swoje potrzeby. W tle przekrada się folia bąbelkowa, w której ogier przyjechał na miejsce sesji. Spokojnie, nie zostawiłam jej tam, lecz ze zdjęcia usunąć nie zdołałam.
Czyżby jedzonko? Wydaje mi się, że nawet ta uschnięta trawa wygląda smaczniej. Tu kary koń odrobinę za bardzo odcina się od reszty, ale zbliżenie wyszło fajnie.
Khalid rozgląda się w poszukiwaniu niebezpieczeństwa w podróży, idealnie wygląda zza drzewa, w rzeczywistości będącego chudym pieńkiem. To najbardziej realistyczne ujęcie w całym moim życiu. Dzięki trybie makro jest dobrze wyostrzone i rozmyte tam, gdzie trzeba, wszystko sprawia wrażenie normalnej skali. Naprawdę mi się podoba...
Akuku! Próbowaliście kiedyś zbudować szałas z liści? Bardzo wygodny, tylko trochę niestabilny. Serio nie mam pojęcia, jak customy przetrwały całą tę zabawę bez jednego zadraśnięcia. Co więcej, wszystkie trzy doznały urazów, ale jeszcze wcześniej, przed sesją, mimo, że nikt ich nie tykał. Przypadek?
Poznajecie? Lucky również wybrał się na wycieczkę. Ten model wygląda dobrze praktycznie z każdej strony.
Odnoszę tutaj wrażenie, jakbyśmy przenieśli się z lasu elfów do Mrocznej Puszczy. A wam, z czym się kojarzy to miejsce?
Maść Lucky'ego nieźle komponuje się z korą brzozy. To moje ulubione drzewo. Tę miłość prawdopodobnie zaszczepiła mi mama, ale słusznie - są takie miłe, radosne, szlachetne. 
Tego pana jeszcze nie znacie, ale spokojnie - wszystkiego dowiecie się w jednym z następnych postów. Szanowny jegomość to najprawdopodobniej przedstawiciel koników polskich, leśny druid. Uważam, że ze wszystkich trzech customów najlepiej pasuje do tego środowiska.
Nasz druid nie zawsze taki był. Każdy, kto ma zaszczyt go poznać, zauważy to od razu. Ten wojowniczy błysk w oczach, czujność, zawziętość nadają mu niesamowitego charakteru. Poza tym dużo nieco prześwietlonej trawy i liści. Dużo.
Gość przez większość czasu nosi też na szyi bursztynowy amulet. Nie dałam rady owinąć go wyżej, żadnej tasiemki również nie miałam przy sobie. Zresztą operacja rozkładania naszyjnika na części pierwsze w lesie to nienajlepszy pomysł... W każdym razie świetnie pasuje do jesiennych liści pod kopytami druida. Jeszcze raz dziękuję bogom za tryb makro.

Jak wam się podoba sesja, domyślacie się czegoś na temat druida? Piszcie w komentarzach, także na Facebooku oraz Instagramie, i do zobaczenia w czwartek!

Poczytaj też:

You May Also Like

4 Komentarzy

  1. Sesja ciekawa, chociaż zdjęcia są trochę zbyt od góry. Jak na pierwszą taką poradziłaś sobie całkiem dobrze :) Ach, te telefony... c': Dobrze, że w końcu udało Ci się zmusić go do współpracy. Swoją drogą ja właśnie masakruję pierwszego myszatka, którego pomalowałam, buhaha :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :) Na pewno skorzystam z porady przy następnej okazji... I zabiorę gorszą kurtkę, żeby móc się położyć na ziemi. Życzę powodzenia z myszatym!

      Usuń

Dziękuję bardzo za odwiedziny na blogu. Zostaw po sobie ślad!
Pamiętaj tylko o netykiecie ;)