Sprawdź najnowsze posty również na: https://www.instagram.com/sayto_blog_z_pasja/

Jak w 5 minut zrobić atrakcyjne zdjęcia na sprzedaż telefonem? + Custom Schleich Morela, Sesja zimowego słońca

by - stycznia 25, 2021

Wcale nie musisz kupować lustrzanki za miliony ani posiadać całego arsenału gadżetów, by cieszyć się dobrej jakości zdjęciami, które niczym magnes przyciągną uwagę odbiorcy twojego produktu. Naprawdę wystarczy poznać kilka podstawowych trików, by wyróżnić się wśród morza ogłoszeń na ścianie OLX czy Allegro. 

Dziś za modelkę posłuży nam mój najnowszy custom na wycofanej klaczy tenessee walker z 2012 roku, Morela, wystawiona już na sprzedaż

1. Wyczyść obiektyw!

Profesjonalny aparat dmuchamy, chuchamy, obkładamy pierzynami, zamykamy na noc w sejfie, a na szkiełku telefonu jakże chętnie zostawiamy tłuste smugi i ślady paluchów. Wyróbcie sobie nawyk czyszczenia obiektywu przed każdą sesją, i nie skrawkiem bluzki, tylko porządną ściereczką, najlepiej do czyszczenia okularów. Przy okazji wytrzyjcie również fotografowany przedmiot. Żadnych wymówek nie przyjmuję.

2. Przygotuj tło

Jeżeli czujesz się na siłach, genialnym pomysłem jest główne zdjęcie na łonie natury - aczkolwiek to temat na oddzielny post.

Głównym celem tego tekstu jest szybka, domowa, prosta sesja produktu, niebędąca kwestią życia i śmierci. Dlatego w zasadzie potrzebujecie zwykłej, białej kartki lub ściany, czegokolwiek, co stworzy jednolite tło. Do bardzo małych przedmiotów wystarczy format A4, resztę ustawiamy na min. A3. Możecie to zrobić praktycznie w dowolnym miejscu - na podłodze, półce, parapecie czy stole. Warunkiem jest wystarczająca ilość światła dziennego, padającego najlepiej z boku. Dlaczego nie z przodu? 

Światło na wprost
Światło z boku

Zaaranżowanie studia bezcieniowego wymaga więcej czasu i materiałów. Jeżeli słońce świeci prosto na nasz obiekt, to nieważne, z której strony ani w jakiej pozycji spróbujemy go fotografować, zawsze padnie na niego cień naszej ręki z telefonem. Gdy światło dostaje się z boku, ryzyko jest znacznie mniejsze. 

3. Postaw na samodzielną konfigurację

Niestety, aparatom w telefonach nie warto ufać. Chociaż mój obecny smartfon na tym polu jest prawdziwym wirtuozem, wciąż czasami jestem zmuszona włączyć tryb Pro (w starszych modelach zwykle ustawienia na górze) i samodzielnie pobawić się suwakami. Ręczna konfiguracja wydaje się skomplikowana, ale pocieszę cię: do twoich potrzeb wystarczy opanowanie zaledwie 3 funkcji!

Balans bieli i ISO. Dość podobne parametry. Balans bieli to podstawa. Pomaga wiernie odwzorować kolory i zachować na fotografiach odpowiednie barwy. Należy dostosować go do warunków oświetleniowych, ale nie polecam sugerować się nazwami trybów - często ,,pochmurny" bardziej pasuje do zdjęć w pełnym słońcu...

ISO występuje zazwyczaj w zakresie do 100 do 3200. Im wyższa wartość, tym większa czułość matrycy na światło. W praktyce niższych wartości ISO używamy przy intensywnym nasłonecznieniu, natomiast wyższe rekompensują małą ilość światła. 

Temperatura (WB). Nie, nie ta, którą wskazuje termometr ;) Ale temperatura barw na fotografii. U mojego Samsunga aparat i cały jego interfejs są wielkim atutem, a mimo to często przesadza z ciepłotą kolorów. Wystarczy jednak, że ustawię je ręcznie przed lub po sesji, i od razu odzyskuję rzeczywistą barwę.

Rozdzielczość. To te 4:3, 1:1 itd. z liczbą MP. Oczywiście ustawiamy jak największą = więcej pikseli, większy rozmiar zdjęć, możliwość druku w dużym formacie. I jest z czego kadrować.

4. Baw się, komponuj

Istnieje mnóstwo reguł kompozycji, jednak na początek wystarczy ci znajomość zasady trójpodziału. Miejsca przecięcia linii to tzw. mocne punkty, na których skupia się wzrok odbiorcy. Im bliżej tych kropek umieścić temat zdjęcia, tym ładniejsze i bardziej przemyślane się wyda. W centralnym kadrze nie ma nic złego, ale do dobrych, wyśrodkowanych zdjęć potrzeba wprawy. Większość z nas popełnia podstawowy błąd właśnie nad wyraz często umieszczając najbardziej interesujący fragment w samym centrum.

Należy robić zdjęcia bardziej od dołu, niż od góry, zawsze starajcie się mieć punkt oparcia przynajmniej na łokciu, aby ustabilizować aparat. Nie czekajcie na smartfon, sami ustawcie ostrość stukając w odpowiednie miejsce - tak często ludzie o tym zapominają. 
Poza tym bawcie się kompozycją, wypróbujcie różne tryby oferowane przez telefon, jak HDR czy Makro, cykajcie ile wlezie - lepiej zrobić więcej i podczas selekcji wybrać najlepsze pozy, niż przegapić któreś ujęcie. Poniżej przykład, jak zaledwie kilkumilimetrowe przesunięcie obiektywu może wpłynąć na odbiór fotografii.

5. Nie bój się go podrasować!

Nie chodzi tu o zakłamywanie rzeczywistości, wręcz przeciwnie. Mam wrażenie, że niektórzy ludzie nie mają pojęcia o istnieniu narzędzi do edycji, albo w ogóle unikają ich jak ognia. Tymczasem jeden prosty, mało ,,inwazyjny" zabieg może przekształcić mierne ujęcie w ładne zbliżenie, jak niżej. To kadrowanie. Obowiązkowo pozbywamy się wszelkich wścibskich paluchów i rozpraszających szczegółów, jak kawałek nogi od stołu, najlepiej zgodnie ze wspomnianą zasadą trójpodziału, ale nie trzymajcie się zbyt sztywno reguły.


Przykład: sesja Zimowego Słońca

Czas na więcej Moreli! Przed pomalowaniem należała do klasy średnio zniszczonych figurek, z wieloma otarciami.

Sam model uważam za jednego z najlepszych starych Schleich'ów. Proporcje całego ciała są zacne, prócz szyi, która jest moim zdaniem ciut za cienka. W dodatku obie chrapy są inaczej wyrzeźbione, jakby artysta zapomniał zostawić jedną wersję w projekcie... Jednak nadrabia to wspaniałą mimiką i wyraźnymi gałkami ocznymi, swoją drogą bardzo przyjemnymi w malowaniu. Przepadam również za tą wyrazistą, ale estetyczną fakturą sierści. 

Klacz otrzymała nietypową, lecz autentyczną wersję maści perlino z niewielką odmianą na lewej przedniej nodze. Nieodmiennie przywodzi mi na myśl zachodzące słońce; Zimowe Słońce. Podobnie jak w przypadku Lucky'ego, jej malowanie było dla mnie bardzo przyjemne, nie miałam z nią praktycznie żadnych większych akcji - mimo że podczas pobytu w Mielniku miała ku temu wiele okazji, pastele ładnie się nakładały. Szczególnie starałam się nie przesadzić z żółcią w jej maści. Myślę, że prawie się to udało. W dodatku Morela jest bardzo czystą damą i przez cały ten czas nie złapała ani jednego ciemniejszego paprocha! 
Kolejny cud to płynne połączenie pomarańczowego i brązowego oranżu w grzywie i ogonie. Po raz pierwszy próbowałam używać pasteli w tym miejscu. Wyszło lepiej, niż się spodziewałam, tylko brąz na ogonie mógłby być bardziej czarny.
Co jak co, ale z tego pyska jestem dumna. Z wyjątkową pieczołowitością zadbałam o szczegóły, chrapy i oczy nabłyszczane. Końcówki grzywki przypominają trochę małe płomyki. Wreszcie wynalazłam też fachowy sposób na malowanie nietypowych, rybich oczu, nadający im głębię, którym podzielę się w jednym z kolejnych postów.
Tradycyjnie usunęłam napisy z brzucha i zaznaczyłam skórę wokół wymion. Morela ma również srebrne podkowy, a w związku z białą odmianą kopyto jednej z nóg jest jaśniejsze. Na nim także na samym początku próbowałam wyrzeźbić strzałki, ale doszłam do jednego wniosku: nożyk do tapet, choć to bardzo przydatny nożyk, też ma swoje ograniczenia. Nie posiadam aktualnie odpowiednich narzędzi. Za to zadbałam o nierówny, naturalny koloryt kopyt, choć na zdjęciach jest to słabo widoczne.
To także pierwszy custom, który zdecydowałam się opatrzyć swoim podpisem. Całe wieki główkowałam nad tym, jak ma wyglądać. Wreszcie zadałam to pytanie Harremu Kotterowi. Spojrzał na mnie w taki sposób, że błyskawicznie wzięłam się za machanie pędzlem i, właściwie z przypadku, wyczarowałam taki nietuzinkowy wzorek. 
Sesję robiłam w południ, choć najchętniej wyobrażałam sobie Morelę na tle tarczy zachodzącego słońca, zwróconą lekko bokiem niczym wielka księżniczka, z cudowną feerią barw wykwitających na zdjęciu... Tyle że do tej pory biały puch zniknąłby bezpowrotnie, a zachód tego dnia okazał się niezbyt spektakularny. Ostatecznie ona sama jako Zimowe Słońce wystarczyła.
Śnieg i drzewa ładnie dzielą fotografię na dwie części. Nie byłam w stanie przyjąć pozycji, w której nie znalazłby się na niej mój cień, ale z pomocą dziwacznych wygibasów na śniegu ograniczyłam go do minimum. Chciałabym widzieć minę pana, który na tym odludziu ze mną w tle zbierał powoli chrust. 
Roztapiający się śnieg ma jednak niewątpliwie ważną zaletę - stosunkowo lekkie przedmioty nie zapadają się od razu na 5 cm w białej próżni. Zbija się on w grudkowatą taflę, która utrzymuje figurkę na powierzchni.
Mówiłam już, jak bardzo podoba mi się ten pysk? To poważny, ale naturalny wyraz. Mam jedynie wątpliwości co do uszu. Jasne, różowe wnętrze odrzuciłam już na wstępie, ale ciemne nie wygląda o wiele lepiej. 
To jedne z moich ulubionych zdjęć Moreli. Drugi plan jest pięknie rozmyty, przypomina okopy lub cierniowy mur do tajemniczego kręgu. Kolory zostały świetnie ujęte, odnoszę wrażenie harmonii, ,,ogień" customa jest nieco przygaszony. Nadawałoby się na końcową klatkę historii. Całokształt psuje trochę wystająca jak słoma z butów trawa, ale nadal zachwycam się grą barw w tej scenie.
Lucky też się załapał na sesję. Z głową w chmurach :) Technicznie nie jest to najlepsza fotografia, ale cóż... spróbujcie sami potrzymać naraz w jednej ręce customa i telefon, bez drżenia dłoni ustawić zbliżenie i wcisnąć przycisk. To zadanie godne Herkulesa.
Obiektyw w telefonie bardzo dobrze poradził sobie z odróżnianiem bieli taranta i śniegu. Do całej scenerii nie do końca pasują mi jego złote owijki, nie udało mi się też złapać wystarczająco dużo światła, mimo wszystko nie wyszło najgorzej.
Czarne kropki fajnie prezentują się na tle tego białego puchu. Tym razem robiłam zdjęcia bardziej od dołu - czy poskutkowało to lepszą jakością, sami oceńcie. Przypominam, że pierwsze dwa customy wymienione w poście wciąż poszukują właściciela!
... A tego pana jeszcze nie znacie. Zapewniam, że ujawni swą osobowość na blogu już niedługo. Tymczasem możemy podziwiać go w majestatycznym galopie po śniegu - ten custom jest po prostu stworzony do zimowych zdjęć, zawiera w sobie wszystkie cechy, które mogłabym przypisać koniowi Północy
Działo się to jeszcze podczas ferii w Mielniku, gdzie w momencie naszego wyjazdu bywało, że zaspy sięgały do kolan. Masywnego rumaka ustawiałam przeważnie w koleinach i innych zagłębieniach, by nie przegapić pięknych szczotek.
Tajemnicza, mglista dolina i pewny siebie podróżnik... powstałe totalnie z przypadku, kiedy śnieg przysłonił mi obiektyw. Z nadmiaru czasu na niektórych zdjęciach pobawiłam się w bardzo amatorski , ale wystarczający retusz. To ujęcie od razu mnie urzekło i żal byłoby je zmarnować tylko z powodu paru płatków śniegu i łodyżek trawy, kiedy wystarczy pięć minut bazgrania w telefonie. 
Odnoszę wrażenie, że ten model prezentuje się od przodu lepiej, niż reszta - może ze względu na specyficzny kształt głowy i kąt jej nachylenia. Niektóre fotki wyszły ciemniejsze ze względu na cienie rzucane przez drzewa.
Nasz bohater tym razem brnie uparcie poprzez monstrualne, przynajmniej w jego mniemaniu, zaspy. Szczególnie podoba mi się pierwsze zdjęcie, mimo niewidocznych kończyn pełne ukrytej dynamiki.
Na ogół dodatek śniegu na customie nie wygląda dobrze, byłam zmuszona usuwać białe plamki na niektórych zdjęciach, o czym przekonaliście się wyżej. A jednak tutaj odpowiednia kompozycja białego puchu wręcz upiększa i uwydatnia maść konia, kieruje wzrok odbiorcy w odpowiednią stronę, zgrywając się z całością otoczenia.
Ostatnia, dość mocno eksperymentalna fotografia, pod dużym kątem. Myślę, że będę próbować takich wygibasów częściej. Dobrze prezentuje się ,,trójkąt" lasku w rogu, i ta rozwiana grzywa nieodmiennie przyprawia mnie o ciarki...

Mam nadzieję, że po przeczytaniu tego artykułu jesteście bliżej odpowiedzi na to, jak fotografować produkty na sprzedaż. Nawet jeśli niektóre wskazówki wydają ci się banalne, nie ignoruj ich - czasami najciemniej jest pod latarnią! Jeżeli macie jeszcze jakiekolwiek wątpliwości, śmiało podzielcie się nimi w komentarzach lub mailowo: ashuramaru61@gmail.com. Koniecznie opowiedzcie też, jak Wam się podoba Morela? 
Zapraszam na Facebooka i Instagram

You May Also Like

7 Komentarzy

  1. Będę musiała coś pokombinować, bo to, jakie zdjęcia robi mój telefon, to istna tragedia, szczególnie w domu. A już pod skalpel idzie nowy koń, więc… chyba wiadomo, co się z nim stanie c:.
    Morela jest przepiękna, wyjątkowo podoba mi się jej wykonanie! Mam wrażenie, że jest to dereszatowość… dereszatość… eh, z głowy mi wyleciało teraz, jak to napisać, haha c:.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo :D Faktycznie, mogłaby uchodzić za izabelowato-dereszowatego lub coś w tym guście, ale wydaje mi się, że dereszowatości są ciemniejsze. Natomiast tak jak jest napisane, wzorowałam się na maści perlino. Powodzenia ze zdjęciami, wierzę, że z tym postem dasz radę :)

      Usuń
  2. Morela bardzo mi się podoba, ale niezmiennie nadal zachwycam się Lucky'm :>
    Post bardzo przydatny, jak kiedyś będę coś sprzedawała to na pewno tutaj wrócę :P
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) Lucky też ma specjalne miejsce w moim serduchu. Powodzenia!

      Usuń

Dziękuję bardzo za odwiedziny na blogu. Zostaw po sobie ślad!
Pamiętaj tylko o netykiecie ;)