Sprawdź najnowsze posty również na: https://www.instagram.com/sayto_blog_z_pasja/

Arab Aron - custom Schleich na zamówienie; Maluję SSO

by - maja 03, 2021

Z radością przedstawiam kolejnego, dość szybkiego customa mojego autorstwa, w dodatku jako zamówienie - ogier arabski Schleich z 2007 roku właśnie otrzymał nowe życie, a wraz z nim piękne imię Aron. Niełatwo to przyznać, ale... coś tu jakby nie pykło. Więcej znajdziecie we vlogu z malowania, a teraz bez przedłużania zapraszam was na jego wystawę! ↓

Sam fakt, że to dość stary model tej firmy pewnie wiele mówi kolekcjonerom o jego poziomie. Powtórzę tylko w wielkim skrócie, że go uwielbiam! Mój egzemplarz był nawet w dość dobrym stanie, co pozwala ocenić firmowe malowanie na piątkę z plusem. Figurka w pełni oddaje temperament tej rasy, bije od niej ta duma i charakterystyczna wrażliwość. Spojrzenie pięknych, dużych oczu zdradza także niemałą inteligencję. Tylko te uszy, jak to określiła jedna osoba, wyglądają bardziej jak jakieś rogate kluchy...

Moim głównym punktem odniesienia był siwy marwari z gry Star Stable Online - tak, to już trzeci mój custom z tej serii! Muszę przyznać, że Aron w niczym nie ustępuje swojemu pierwowzorowi. Sam układ łatek na pysku robiłam praktycznie identyczny. Choć konie arabskie ze zdjęć z Janowa Podlaskiego też mi pomogły. Wielka szkoda, że tak potężna stadnina tak mocno podupadła... No ale, nie będę się nad tym rozczulać w poście o customie.

Korzystałam ze swoich standardowych zapasów, farby, pastele, podkład, werniks... nie będę się tu rozpisywać o narzędziach, bo listę wszystkich przyborów do malowania publikuję pod każdym filmikiem na kanale. Tak koń arabski (cena swoją drogą za ten unikat na allegro wynosiła w jednym z ogłoszeń... 18 zł) z gniadosza przemienił się w klasycznego siwka, z wysokimi podpaleniami na nogach i różową chrapką.

Jak widać, nie tylko ja się do tej pory czasem krzywię w obiektywie, patrząc na te nogi... przejścia wyszły trochę za ostre. Wiem, że złej baletnicy przeszkadza rąbek u spódnicy, ale faktem jest, że na takiej wyraźnej fakturze sierści ciężko się pracuje z pastelami. 

W dodatku po jednej stronie ciała ten siwy ,,dymek", innymi słowy - cieniowanie, wyszło za mocne, i jeszcze w trakcie pracy musiałam nakładać tam biel. Grzywa i ogon są oczywiście lekko pożółkłe, żeby odróżniały się na białym tle, na tym ostatnim dodałam nawet szare akcenty.

Za to kocham ten pyszczek! Ten model w przeciwieństwie do wielu innych świetnie wygląda, patrząc na wprost. Genialnie wyszły przejścia pomiędzy różem i szarością na chrapach, a charakterystyczne plamki nie są ani za jasne, ani za ciemne, ot, w sam raz. 

To śmiałe, a jednocześnie przyjazne spojrzenie... Malowanie oczu z każdym podejściem wychodzi mi coraz lepiej. 

Z tyłu i z góry Aron prezentuje się niezgorzej. Mogłam tylko dopracować pastelami szarość przy nasadzie ogona.

Mówią, że bez kopyt nie ma konia, i jest to absolutna prawda! Także w przypadku plastikowych koników stanowią istotny element wizerunku. Tu akurat jestem z nich bardzo dumna. Wiem, że przede mną jeszcze wiele do nauki w tym temacie, ale już bardziej przypominają strukturę 3D, niż płaską, jednolitą powierzchnię. Paski na ciemnoszarej bazie z farby akrylowej niestety są poziome; taka jest tradycja schleicha. Arabek posiada także srebrne podkowy.

Aron posiada oczywiście podpis autorki na brzuchu; praktykuję to już odkąd stwierdziłam, że z oryginalnością też nie należy przesadzać i na podudziu modelu zazwyczaj jest po prostu za mało miejsca. Widać tu lepiej podkowy oraz ciemniejsze puzdro. Na jądrach było jeszcze jakieś malutkie wgłębienie, ale że ledwie widoczne, a ja nie miałam jeszcze masy epoksydowej do zalepienia ubytku, to zostawiłam je w spokoju. 

Ale... macie rację, coś tu się stanowczo nie klei. A to dlatego, że dopadło mnie swego rodzaju wypalenie zawodowe. I mimo, że jakościowo i technicznie rzecz biorąc custom jest ok i spodobał się nowej właścicielce, to przynajmniej ja odczuwam spory niedosyt. Nie włożyłam w niego wystarczająco dużo miłości. Na szczęście, jako że praktycznie mam już wakacje, są o wiele ciekawsze projekty w rękawie, lecz co z tego wyjdzie... zobaczymy. 

A tymczasem zapraszam was na spacer nad zalewem (czyt. mieszkanie na zadupiu ma swoje uroki).

Pierwszy raz fotografowałam customa na tle wody. Okazuje się, że zachowanie dobrych proporcji i zrobienie realistycznego zdjęcia jest tu znacznie łatwiejsze, niż kiedy cykamy fotki na lądzie - wtedy jest tyle rozpraszających elementów, jak drzewa, gałązki, szyszki, trawa i tym podobne, że ciężko jest znaleźć kadr pozbawiony jakichkolwiek rozpraszaczy. Towarzystwo wody daje nam przynajmniej wolną połowę ujęcia.

Oczywiście nie mogłam się oprzeć zbliżeniom na pysk Arona. Podoba mi się zwłaszcza drugie zdjęcie, gdzie arab wydaje się niezwykle czujny, ze wzrokiem skupionym na jednym punkcie w oddali, a rozmyte tło dodaje trochę realistyczności ujęciu.

Mała panorama w międzyczasie. Wielka szkoda, że słońce chyliło się już bardziej ku zachodowi i światło padało raczej na skos, przez co musiałam nieźle się nagimnastykować z ustawieniem figurki tak, by jej bok był oświetlony, ale równocześnie nie wkładając w kadr znajdujących się obok piaszczystych ścieżek.

Znienacka przyszedł mi do głowy pomysł na zdjęcia ogiera tak, jakby jego prawdziwy odpowiednik stał na samym brzegu jeziora. W rzeczywistości trzymałam model tuż nad wodą, drugą ręką desperacko próbując dosięgnąć przycisku aparatu w telefonie... Ale osobiście bardzo podobają mi się tego typu fotografie, choć wyszły ciut za ciemne.

Tutaj, na pastwisku, proporcje są ciut mniej zadbane (i te piękne znaki w tle, hmm), ale gra światła i cieni jest tu wyborna.

Czy to tylko ja mam tak wielką słabość do zdjęć modeli w otoczeniu kwiatów? Nawet takich niepozornych storczykowatych... Chociaż zapachu nie sposób wyczuć. Dzięki niemu wreszcie została również rozwiązana zagadka mojego dzieciństwa; ta roślinka nazywa się jasnota purpurowa. Ma nawet właściwości lecznicze :)

I na deser swoiste ukoronowanie sesji. Prawdopodobnie najbardziej realistyczne zdjęcia, jakie zrobiłam do tej pory! Mam tu właściwie małą dygresję: dlaczego nikt nie próbuje robić czysto fantastycznych fotografii modeli, bez martwienia się o skalę, proporcje etc.? Cóż... najlepiej samemu wykonać taki eksperyment. Ale w moim przypadku takie próby zawsze spełzały na niczym. 

W sensie psychicznym przeprawa z tym projektem nie była łatwa, ale... nie chcę składać fałszywych obietnic. Ostatecznie wszystko dobrze się skończyło - a jak wy uważacie? Więcej Arona i innych customów znajdziecie na: 

Instagramie

Vinted

oraz kanale na YT

You May Also Like

4 Komentarzy

  1. Chyba najładniejszy z Twoich customów :) Też mam ten model, a mold uwielbiam - jest taki statyczny, spokojny...
    Pozdrawiam,
    Riley
    z
    diamond111rose.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, nie kumam, dlaczego te customy, które dla mnie są porażką, inni ludzie zawsze uważają za świetne xD Sama nie lubię statycznych modeli, ale ten arab też jakoś do mnie przemawia.

      Usuń
  2. Dla mnie jest cudowny! Na dodatek ten mold... Od zawsze mi przypominał komputerowe koniki starej daty. Nie potrafię się do niczego przyczepić, chociaż jako twórca z pewnością wiesz, co trzeba w nim zmienić. Czekam na więcej prac no i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawostka do poczytania jak nie ma się co robić, ale informacje wyglądają na rzetelne.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję bardzo za odwiedziny na blogu. Zostaw po sobie ślad!
Pamiętaj tylko o netykiecie ;)