Sprawdź najnowsze posty również na: https://www.instagram.com/sayto_blog_z_pasja/

Edukacja domowa: Czy warto? Podsumowanie 2020/2021

by - kwietnia 26, 2021

Dokładnie rok temu podjęłam decyzję o przejściu na nauczanie domowe. Wtedy nawet nie zastanawiałam się specjalnie nad potencjalnymi wadami i zaletami takiego rozwiązania. Wiedziałam tylko, że chcę wyrwać się z klatki, jaką jest polski system edukacji. Dziś czas odpowiedzieć sobie na pytanie: czy warto było skoczyć w rwącą rzekę?

Bo do tego można porównać dobrowolne przeniesienie ciężaru edukacji w pełni na nasze barki; w wyższych klasach - przede wszystkim uczniowskie. Nie przesadzę, jeśli powiem, że odkrycie, iż istnieje alternatywa nauczania po tylu latach szkolnej męki było dla mnie szokiem. Kiedy czytałam o ED, w moim brzuchu fruwało dziesiątki motyli, a w głowie grała muzyczka z Imagine i już nie mogłam się doczekać, aż powiem o tym mamie. 

Tłuczemy szybę i wystawiamy nos przez więzienne kraty, biorąc pierwszy wdech świeżego powietrza. Zdejmujemy klapki z oczu i nagle okazuje się, że ściany są tylko na wprost. W rzeczywistości stoimy pośród niekończącej się równiny, pełnej jezior, lasów, gór i rzeczy, o których się poetom nie śniło. A w dodatku nie jesteśmy sami. Ostrzegam, że będzie to luźniejszy post :P

Cudowne remedium

Gdzeis tam głęboko od zawsze czułam, zapewne jak większość uczniów, że coś jest z tym światem nie tak. Że szkoła w obecnym kształcie nie powinna mieć prawa bytu. Że nie tylko nie pomaga, ale wręcz niszczy. Że przykłada się wagę do rzeczy całkowicie nieistotnych, a ignoruje najważniejsze. Jestem osobą, która łatwo przystosowuje się do nowych sytuacji, więc na początku poddałam się tym zasadom. Oczywiście jestem dumna ze swoich osiągnięć, przede wszystkim na różnego rodzaju konkursach, ale poświęciłam im za dużo cennego czasu i nerwów.

Odkrycie edukacji domowej dało mi solidne podstawy do tego, by zastosować te przemyślenia w praktyce. Wreszcie zrozumiałam, że to nie z moimi znajomymi, nie z rodziną, nie z żadną poszczególną placówką, nie ze mną... ale ze szkołą, z systemem, jest coś nie tak! W końcu mogłam przestać się obwiniać. Wzięłam głęboki oddech, odgarnęłam liście i przebiłam się przez gęstą, mroczną fasadę puszczy. Jasne, że dla niewtajemniczonego wygląda to przerażająco. 

Pomimo entuzjastycznych zapewnień ze strony setek osób w internecie otaczają nas wizje oblanego egzaminu, domu jako twierdzy Roszpunki, a przyjaciół w postaci pomalowanych kartonów. Swoje dokłada zewnętrzne środowisko. Negatywne opinie wcale nie są najgorsze; wiedziałam, że agresja świadczy jedynie o braku sensownych argumentów, a poza tym wewnętrzny buntownik tym bardziej każe robić wszystko na przekór. 

To był dość odważny krok, prawda? A co ze znajomymi, spotykacie się? Nie masz problemów z dyscypliną? To wypowiadane przez innych wątpliwości, najczęściej dotyczące socjalizacji, kazały mi raz po raz analizować słuszność tej decyzji. Co z tych przemyśleń wynikło, zobaczymy na końcu drogi. Najpierw pozostało przekonanie osób decyzyjnych, czyli rodziców. 

Mama dość szybko podłapała tę ideę. Starałam się, by na każde pytanie otrzymała konkretną odpowiedź. Przez dwa dni po jej sakramentalnym ,,OK" byłam, za przeproszeniem, jak na haju! Aktualnie swoją drogą od przyszłego roku mój młodszy brat także przechodzi na nauczanie domowe :) Tata był bardziej sceptycznie nastawiony do ED - skoro wszyscy chodzą do szkoły, to dlaczego ja nie muszę? Mimo to potrafił uszanować moje postanowienie. Stwierdził, że jestem już wystarczająco duża, by za siebie odpowiadać, i dał mi szansę, za co również mu dziękuję. 

No to wio!

Wakacje minęły dość spokojnie. Byłam tylko trochę bardziej rozluźniona i uśmiechnięta, nic poza tym. Z tyłu głowy wciąż miałam standardową, mroczną imaginację pierwszego dnia września. Moje wewnętrzne dziecko nie było w stanie uwierzyć, że nie wróci już do tego budynku, dopóki nie zobaczy tego na własne oczy. Jeszcze pod koniec sierpnia zaczęłam w nagłym przypływie energii machać jedną kartę pracy za drugą, żeby jak najszybciej zdać egzaminy i mieć to za sobą. Jak się później okazało... na marne, bo w międzyczasie zmieniły się wymagania :')

Nadszedł ten wiekopomny dzień. Przewróciłam kartkę kalendarza i... nic się nie stało. Leżałam dalej w łóżku, sącząc herbatkę, z ,,Biologią Campbella" pod pachą. I po raz pierwszy czułam, że wszystko jest na swoim miejscu. Ruszyłam wyboistą ścieżką wśród wielkiej, kolorowej dżungli, którą przede mną kroczył w tym regionie tylko jeden nastolatek. Swoją drogą, już pod koniec września całkowicie zniknął mi permanentny katar, najprawdopodobniej na tle alergicznym, który ciągnął się za mną przez 1,5 roku w systemowej placówce. Przypadek? 

Nie jestem w stanie porównać dla Was życia w szkole i w edukacji domowej, z bardzo prostego powodu: ja nie potrafię przypomnieć sobie, jak wyglądało moje funkcjonowanie w tradycyjnej placówce. Czuję się tak, jakbym na początku roku dostała czystą kartkę i długopis do ręki. Zaczęłam życie od nowa. Cała reszta, wszystkie poprzednie miesiące, są dla mnie niczym mgliste wspomnienia. Lepiej! Szkoła wydaje mi się dziś tylko dawnym koszmarem, senną marą, w której sidłach tkwiłam przez tyle lat niczym w matrixie.

Bo tradycyjna edukacja to rzeczywiście część naszego wewnętrznego więzienia, matrixu. Bywają mniejsze lub większe, ale cały czas obecne nawyki, schematy i przekonania, które tworzą różne blokady i ograniczenia w naszym życiu. Często, jak w przypadku publicznego nauczania, nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy. Przyjmujemy je za pewnik. Dzieci muszą chodzić do szkoły, dobre oceny zagwarantują ci sukces w życiu, praca na etacie to jedyna słuszna opcja, a ryby nie latają... 


Raz na wozie, raz pod wozem...

Ale! Edukacja domowa to wcale nie sama tęcza, wata cukrowa i ogólna utopia. Życie to nie bajka. Nie chciałabym, żebyście odnieśli takie wrażenie po lekturze tego tekstu. Po początkowej dawce zachwytu nastąpił gwałtowny impas. Mówiąc dobitniej, proces odszkalniania wszedł w decydującą fazę.

Przede wszystkim jeśli chodzi o moją edukację - na około kwartał odpuściłam sobie jakąkolwiek klasyczną naukę. Totalnie nie miałam ochoty na siadanie do książek (naukowych). Poświęciłam się w pełni budowaniu nowych relacji oraz odnajdywaniu i realizowaniu swoich pasji na nowo, toteż mimo wszystko był to dość intensywny okres w moim życiu. 

Aczkolwiek równocześnie miałam mały kryzys tożsamości. Musiałam na nowo odkryć samo sedno siebie, zrozumieć parę rzeczy, zdobyć nową siłę do działania. W rzeczywistości w szkole przez większość czasu, nawet na skraju wyczerpania, wystarczy dryfować z prądem. Przetrwanie w systemie, o ile nie natkniecie się wyjątkowo na głodne rekiny, to żaden wyczyn... Tyle że nigdzie w ten sposób nie dopłyniemy. W edukacji domowej konieczne jest wzięcie steru w swoje ręce i podjęcie odpowiedzialnej żeglugi.

Dlatego już po świętach wzięłam się ostro za naukę do egzaminów. Wiem, że dla osób, które wciąż tkwią w tradycyjnych ramach, będzie to najważniejsza informacja. Wbrew temu 95% czasu w ED poświęcam na rozwój poza podstawą programową, i tutaj również wiele się wydarzyło.

Wyświetlenia tego bloga wystrzeliły do góry, co oczywiście jest również waszą zasługą! Już za 2 dni minie pół roku od momentu otwarcia Sayto, a ja dalej nie mogę odłapać bakcyla, choć nie zawsze łatwo jest usiąść do klawiatury; zamierzam na poważnie rozwijać ten projekt i stale pomagać innym, młodym, ambitnym osobom w osiąganiu ich celów. Stosunkowo szybko Sayto pojawiło się także na Facebooku oraz Instagramie.

W związku ze stałym, błyskawicznym rozwojem jednej z moich pasji, jaką jest malowanie customów w lutym powstał mój oficjalny kanał na Youtube. Prace na sprzedaż można obejrzeć na niedawno założonym koncie Łowcy Much na Vinted. To tyle, jeśli chodzi o internetowe kontakty - żeby nie było, lista moich znajomości w realu zwiększyła się dwukrotnie w porównaniu do ostatnich lat spędzonych w szkole. Z małej dziewczynki, która pół godziny zbierała się do telefonu do pizzerii stałam się uśmiechniętą, energiczną osobą, która potrafi zainicjować rozmowę bez najmniejszego wysiłku. Efektem tego jest m.in. wywiad ze mną w Tygodniku Siedleckim.

Skoro już mówimy o energii, wywodzi się ona między innymi ze zmiany samego stylu życia - w końcu mam czas na przygotowanie porządnych, odżywczych posiłków i regularne treningi. Lepiej się wysypiam i jestem w stanie każdego dnia podejmować nowe wyzwania. Poprawiły się również moje relacje z najbliższymi. 

Mogę sobie pozwolić na praktycznie codzienny pobyt w stajni, dzięki czemu stale doskonalę swoje umiejętności jeździeckie i poznaję mnóstwo innych pasjonatów. Ostatecznie podjęłam również decyzję, że będę starać się o wykupienie ukochanego konia. Jeżeli chcesz pomóc, sprawdź moje ogłoszenia na OLX ;) Jednak to wszystko nie byłoby możliwe bez udziału jednego, przyziemnego czynnika...

Pieniądze. Czy edukacja domowa jest płatna? Nie. Za to hobby jak najbardziej, w szczególności konie (z naciskiem na: w szczególności). Nie mogłabym udzielać Wam rad na temat zarabiania w młodym wieku, gdybym sama nie wypróbowała wszystkich tych sposobów! Edukacja domowa wraz z masą wolnego czasu otworzyła mi drzwi do częściowej samodzielności w tym zakresie. Już jestem w stanie sama finansować sobie materiały do nauki i zgromadziłam pokaźną sumkę oszczędności na przyszłość. 

I nie bójcie się, nikt nie zabrał mi w ten sposób dzieciństwa. A już na pewno nie bardziej, niż szkoła - wystarczy znalezienie dobrze płatnego zajęcia, odpowiednia dywersyfikacja źródeł, i zarabiam więcej, niż harując po 6 godzin w kawiarni, jak kiedyś. Tutaj znajdziesz wszystkie artykuły dotyczące zarabiania przed 18. Pamiętaj też, że samo zarabianie to za mało - zajrzyj do sekcji dotyczącej oszczędzania.

Co dalej?

W środę 21 kwietnia 2021 r. zdałam ostatni sprawdzian w pierwszym roku edukacji domowej. Z języka angielskiego. Na 4. Teoretycznie mam już wakacje. Fajrant. Wolne. Laba. Skończyło się. A od września startujemy na nowo. Wierzcie lub nie, ale ja tamtego dnia ujrzałam w lustrze zupełnie innego człowieka. Wiecie, co jest w tym wszystkim najśmieszniejsze? Ja w ostatnich dniach uczyłam się 4 razy więcej, niż z tą myślą o egzaminach z tyłu głowy!

Bo wiem, że to wcale nie koniec. To tylko nowy początek czegoś wspaniałego. Każdy dzień jest dla mnie kolejną szansą, nadciągającą przygodą. I to ja wreszcie mogę w pełni decydować, czy wezmę w niej udział. Dopiero mając ten wybór, jestem w stanie zawsze odpowiadać życiu TAK. 

Przy tym nie jestem jakąś wybitnie inteligentną osobą. W pierwszym lepszym teście IQ uzyskałam wynik trochę ponad przeciętną, charakterystyczny dla 1/5 osób w moim wieku. Nie jestem też, jak niektórzy sobie wyobrażają dzieci w ED, żadnym robotem. Mi też zdarza się coś odkładać na później lub porzucić pewne plany. Też czasami mam problem ze zwleczeniem się z wygodnego łóżka, otworzeniem książki czy oderwaniem kciuka od ekranu telefonu. Ludzie, ja też jestem tylko człowiekiem!

Predyspozycji do edukacji domowej nie determinuje twoja błyskotliwość. Grunt to się nie poddawać i utrzymać pewien poziom dyscypliny. Wyższy, niż w szkole, ale nie tak bardzo, jak mogłoby się wydawać. Wystarczy poświęcić trochę czasu na gruntowne zaplanowanie swoich działań - potem pozostaje podążanie za swoimi postanowieniami. W najbliższym czasie również zamierzam poświęcić parę postów metodom planowania.

Za to od zawsze byłam okropną indywidualistką i liberalistką (i nie mam tu na myśli poglądów politycznych). Potrzebuję mnóstwa przestrzeni do rozwoju i niezależności. Wierzę w wolność i chcę kroczyć w jej duchu. W dodatku istny ze mnie wulkan energii i nie potrafię 5 minut usiedzieć w miejscu... Potrzebuję uczyć się na własnych błędach. Równocześnie nie mam większych trudności z utrzymaniem ładu i porządku w swoim życiu oraz samodzielną nauką, choć wciąż jeszcze ,,uczę się uczyć". Z chęcią spróbowałabym tak skrajnej alternatywy, jaką jest unschooling.

Ale, no właśnie - to skrajny przypadek. Tak samo jak szkoła systemowa. Każdy musi znaleźć złoty środek, a edukacja domowa jest w tej kwestii bardzo elastycznym medium.

Jaką mam radę dla moich kolegów i koleżanek?

Ja to bym chciała, ale nie dałabym rady się zmusić... No spoko, aczkolwiek wolę się uczyć w szkole... Bez nauczyciela to nie to samo... A co z wynikami w dorosłym życiu? Nie czujesz się samotna? Gdzie twoi znajomi? Edukacja domowa, socjalizacja? Dobre sobie... Nie wychylaj się! Świata nie zmienisz...

Jeżeli w twojej głowie pojawia się podobna galopada myśli, musisz sobie najpierw uświadomić jedną rzecz. Wszystkie te przekonania zbudowane są na fundamencie umysłu skrzywionego przez wieloletnią, szkolną indoktrynację. Wszystkie obawy, które miałam w tamtym czasie, okazały się bezpodstawne. Prawda boli? Owszem. I prawda może nas wyzwolić!

Edukacja domowa polega właśnie na braku przymusu. Jesteś w stanie nauczyć się, jak uczyć się efektywnie, organizować czas i dyscyplinować szare komórki tylko wtedy, gdy sam będziesz sobie organizować naukę. Wiele dzieci odblokowało się właśnie tylko dzięki daniu im wolnej ręki i chwili odpoczynku podczas ED. Jednym przychodzi to łatwiej, drugim ciężej. Jedni, jak ja, potrafią sami, bez pomocy z zewnątrz, odnaleźć i uregulować swój rytm życiowy. Inni potrzebują więcej zewnętrznej pomocy, ale w końcu stają się równie cudownymi, niezniewolonymi ludźmi.

Co poniektórzy oczywiście odpadają po drodze. I wcale nie są to jedynie uczniowie przeciętni bądź z orzeczeniami, jak to się mówi. Nie każdemu będzie odpowiadał taki styl nauki. Czasem trzeba takiego człowieka poprowadzić żelazną ręką, podać konkretny plan. Nieraz są to po prostu dusze towarzystwa, które potrzebują intensywnego kontaktu z innymi na co dzień. Zawsze masz możliwość powrotu.

Pamiętaj jednak, że tego typu predyspozycje możesz ocenić najwyżej dopiero po roku odcięcia się od systemu! Dlatego nie ma żadnych podstaw do odrzucania alternatywy, jaką jest edukacja domowa, bez względu na to, na jakim etapie budowania własnej świadomości się znajdujesz. Wystarczy spróbować, to nic nie kosztuje. Nie gwarantuję ci, że niczego nie stracisz - ale z pewnością wiele zyskasz!

Podsumowując... WARTO :). Zalety edukacji domowej wymieniałam już wielokrotnie, wady... również. Sam ocenisz najlepiej, czy to coś dla ciebie. Przybijam piątkę wszystkim homeschoolersom i innym moim czytelnikom - jesteście wielcy! Razem zawsze damy radę!

You May Also Like

5 Komentarzy

Dziękuję bardzo za odwiedziny na blogu. Zostaw po sobie ślad!
Pamiętaj tylko o netykiecie ;)