Sprawdź najnowsze posty również na: https://www.instagram.com/sayto_blog_z_pasja/

Dlaczego szkoła jest (do bani) super, a edukacja domowa ssie?

by - kwietnia 01, 2021

Dziewczynka z książkami

Spójrzcie na Bio po prawej. Jak wielu z was w ostatnim czasie, choć nie do końca z powodu aktualnej patowej sytuacji na świecie, bo taką decyzję podjęłam już wcześniej, obraziłam się na tradycyjny system edukacji w Polsce. Odważnie spróbowałam nauki w edukacji domowej. Założyłam nawet tego bloga, żeby móc dzielić się swoimi przemyśleniami i radosną twórczością. Więc dzielę się i dziś... tak bardzo żałuję!

Wracam do tradycyjnej szkoły. Tak, dobrze słyszycie, złożyłam już papiery do poprzedniego, najlepszego liceum w moim mieście. Od września zasiądę w klasie w bezpiecznej, swojskiej, drewnianej ławce z przyjaciółką (przyjacielem?), chwycę za długopis i wreszcie będę się uczyć. Nie wiem, jak do tego czasu wytrzymam w domu, ale dla Was po prostu muszę. 

Wiem, że zaraz rzucą się na mnie i rozszarpią jak psy jelenia te jakże szlachetne, niepodległe bestie zwane zwolennikami tej pseudo formy nauki, edukacji domowej. To środowisko jest bardziej toksyczne niż wysypisko radioaktywnych odpadów. Tyle jadu i przytyk, co ja widziałam w komentarzach na grupach tego typu i sama się najadłam, to nawet na stadionach nie ma! Na meczu nigdy nie byłam, no ale w odpowiedzialnej telewizji tyle już pokazywali tego tałatajstwa, że nie ma porównania...

Zdaję sobie sprawę, że jeszcze kilka tygodni temu wychwalałam ED pod niebiosa. Oczarowana byłam, jak i wy, tą niby cudowną wolnością i wszystkimi zaletami, acz to tylko pozory. Przy pierwszych krokach to światło nas oślepia, wypala gałki oczne. Zapominamy lata katorgi w budynku szkolnym, co odbiera nam jasność myślenia. Wbrew pozorom edukacja domowa stwarza o wiele większa zagrożenia. Gdybym posłuchała dziadków, nie przeżyłabym tylu strasznych chwil i oszczędziłabym sobie miesięcy mordęgi. Nie wiem w ogóle, jak mogłam wcześniej przypisywać szkole tak niepochlebne przymiotniki. Oczywiście bunt trwa do momentu, kiedy nie zobaczymy, że może być gorzej. Dziś to naprawiam.

Plusy i minusy szkoły

Szkoła, niby taki ten wilk straszny. Ale tylko do momentu, kiedy okazuje się, że tradycyjna placówka to tak naprawdę zwykły wilczak, który po podejściu do człowieka zaczyna się łasić i tulić jak swój, a edukacja domowa to paskudny wilk w owczym przebraniu.

W jednym systemie siedzisz pół dnia w przytulnym domku, w drugim przypadku normalnie spędzasz ten czas w zimnym, dusznym, zatłoczonym, brudnym, obskurnym budynku szkolnym. Ja się pytam, jaka to RÓŻNICA? I tak siedzisz, to siedź na d*pie! Edukacja domowa nic w tej kwestii nie zmienia. Jakoś jeszcze nigdy nie widziałam dzieciaków z ED na swoim podwórku. Powiecie, że pewnie ich nie ma w okolicy? Jakoś bardziej prawdopodobne wydaje mi się, że siedzą całe dnie w piwnicy z komputerem, zajadając się chipsami. Tylko głupi by nie skorzystał.

W dodatku niektórzy mówią, że w szkole nie da się tworzyć sensownych, głębokich relacji, które przetrwają lata. Po pierwsze, w edukacji domowej też nie mamy takiej możliwości (patrz punkt wyżej), a dzieci wyrastają na większe odludki. Po drugie, jak to nie ma żadnych relacji? Nienawiść, zazdrość, rywalizacja, to też swego rodzaju związki, w dodatku bardzo angażujące obie strony. Taka miłość może być na przykład nieodwzajemniona, a to dość patowa sytuacja. 

Studentki na zakończeniu roku

Tak czy siak, i szkolni uczniowie, i wolne dzieci uczą się dokładnie tego samego. Wszyscy muszą zaliczyć tę samą podstawę programową i pod to są robione wszelkiego rodzaju domowe projekty. Nic nowego tu domowcy nie wynaleźli. Nie ma czym się wywyższać, serio, i ciągle publikować te zdjęcia z umorusanymi w farbach potomkami jak szczeniaczki i zagraconymi stosami papierów biurkami. To świadczy tylko o bałaganie w głowie, mam rację? 

Bo co jest kreatywnego w rozwaleniu wszystkich przyborów do pracy na większej powierzchni? No nic. Jakby to się ładnie ułożyło, jak w szkole na ławce, to można by to jeszcze nazwać geometryczną sztuką abstrakcyjną. W ogóle kreatywność to straszna przeszkadzajka, pomysły wpadają do głowy zawsze w najmniej oczekiwanym momencie. Jej rozwijanie prowadzi nieuchronnie do różnych, powszechnie uznawanych za niedopuszczalne idei, nadmiaru energii oraz lekceważenia stresu. Dobra szkoła skutecznie tępi kreatywność, chroniąc nas przed tymi nieprzyjemnymi skutkami. 

Do tego w szkole nie muszę myśleć, zastanawiać się, analizować tysiące drobiazgów. Jeżeli nie jestem, jak przez większość czasu, zbyt zmęczona na wysilanie się na jakiekolwiek sensowne wnioski, to system edukacji pomyśli za mnie. Wiem dokładnie, o której mam wstać, gdzie się stawić, jak chodzić po korytarzu, co na obiad, jak mówić, jak myśleć. Nauczyciele wszystko mi powiedzą i w razie potrzeby sprowadzą do poziomu gleby. Czyż to nie cudowne?

Mówi się, że szkoła niepotrzebnie zabiera strasznie dużo czasu. A co, myśleliście, że da się napisać całą książkę w kilka dni? Albo podbić kraj o powierzchni 42 933 km² w ciągu kilku godzin? Ewentualnie w wieku 14 lat mieć firmę o wartości 30 milionów dolarów? Więc czemu Wam się wydaje, że można wykuć na blachę całą encyklopedię, ucząc się godzinę dziennie? Naprawdę nie rozumiem takiego toku myślenia. Niektórzy opowiedzą tutaj o różnych technikach nauczania, które pozwalają szybciej przyswajać wiedzę. W rzeczywistości są to rady w stylu Jedz mniej, to schudniesz. Przyznacie, że to o wiele bardziej skomplikowane, niż się wydaje. Zresztą kto by dał radę wytrzymać taki warunek, ten dostanie ode mnie nobla.

Większość wspomina jeszcze o tym, że za pomocą prac domowych szkoła kontroluje uczniów jeszcze później i nie daje im spokoju praktycznie przez całą dobę. Tak uwielbiana przez zwolenników edukacji domowej praca indywidualna też jest bardzo potrzebna. W dodatku zadawane zadania są zwykle bardzo przyjemne i odpowiednio pobudzają szare komórki, które dzięki temu szarzeją jeszcze bardziej. Uczą także wykonywania schematów, a przecież w życiu chodzi o to, żeby się przesadnie nie narobić. Prace domowe powinny być prawdziwą pasją!

Szkole zarzuca się także to, że jest bardzo średniowieczną instytucją. Widać, że mówią to same nieuki i obiboki - każdy porządny człowiek dobrze wie, że obecny system edukacji jest XIX-wiecznym wynalazkiem. Funkcjonowanie mózgu nie było wtedy dobrze poznane, a właściwie w ogóle, i jakoś nikomu to nie przeszkadzało. Owszem, jego czynności są ważne dla prawidłowej pracy reszty organów, ale wedle przysłowia zbytnie chuchanie i dmuchanie na ten niezwykle wrażliwy, czuły, niesamowity narząd nie jest mile widziane. 

Jak widać, zalet są całe miliony i po prostu nie sposób ich chociażby zliczyć, a w dodatku wymienić w jednym tekście. Wady szkoły? Nie znajduję... Każdy przez to przeszedł i przetrwał - nie, przeżył. To świadczyć może tylko o tym, że system się sprawdza i nie ma potrzeby wprowadzania trudnych, bezsensownych zmian w imię lepszego jutra. Zresztą jutra nie da się przewidzieć. Nie narzekajmy i cieszmy się teraźniejszością. Założyć kagańce, grzbiety na baty i już!

Prima Aprilis buźka

A teraz schowajcie te widły, pochodnie i zapomnijcie o tym, co przed chwilą przeczytaliście. Albo bierzcie za odwrotną monetę - wtedy brzmi jeszcze lepiej :P Gdyby ktoś jeszcze miał wątpliwości, do szkoły wróciłabym tylko nogami do przodu. Miłego Prima Aprilis! 

Na Youtube przygotowałam wyjątkowo ciekawy materiał w zamian za tego psikusa, kłaniają się także mój fanpage na Facebooku oraz Instagram. Do zobaczenia!

You May Also Like

2 Komentarzy

Dziękuję bardzo za odwiedziny na blogu. Zostaw po sobie ślad!
Pamiętaj tylko o netykiecie ;)