Sprawdź najnowsze posty również na: https://www.instagram.com/sayto_blog_z_pasja/

Co mają wspólnego wirusy ze świętami? Jak nie marnować czasu w chorobie

by - grudnia 10, 2020

Do poniższych przemyśleń skłoniło mnie jesienne przeziębienie - pierwsze i na szczęście ostatnie w tym sezonie, w dodatku, przyznaję, wywołane przeze mnie samą! Pewnego dnia, przytłoczona nieco ogromem zadań do wykonania i niezałatwionych jeszcze spraw przyszła mi do głowy chytra myśl A gdyby tak zachorować? Kiedy to ja się ostatnio przeziębiłam? Wieki temu... Można by się wykręcić od tego i tamtego, i mama by mnie zaganiała do łóżka... i proszę, kilka dni później złapałam infekcję od brata; rodzicielka w rzeczywistości zaganiała mnie do mycia łazienki. Najważniejsze jest jednak to, że świadomie raz a dobrze po raz kolejny przekonałam się, że choroba to nic przyjemnego, ale przy odrobinie wysiłku można dobrze spożytkować ten czas.*

Zazwyczaj dolegliwość jest w dużej mierze sygnałem ostrzegawczym ze strony ciała, nie wynikiem wybryków psyche. Prowokacją do  postoju w tym szalonym świecie, odpoczynku, do wprowadzenia zmian w swoim postępowaniu lub otoczeniu, do przeredagowania życia. Uważam, że zawsze jest w tym jakaś próba uświadomienia od podświadomości. Dlatego słuchajmy z uwagą swojego ciała, nie rozczulajmy się nad objawami, ale też nie ignorujmy ich ostentacyjnie. Należy pogodzić się z tym, że czasem coś w organizmie nie gra, i zamiast maskować objawy, likwidujmy przyczyny. W ten sposób słabość odejdzie znacznie szybciej, niż myślicie. Postarajmy się spojrzeć na chorobę nie jak na karę boską, lecz z innej perspektywy, jak na szansę. 

Przeziębienie przeszło mi szybko, ale dość ostro. Mamy typową I fazę: intensywny, wodnisty katar, ogólne osłabienie, rozdrażnienie. Na samym początku starałam się jak zwykle nie zwracać uwagi na objawy, by ich nie podsycać i ,,wyrabiać normę", nie poddawałam się jeszcze tak bardzo leczeniu, jakoś przejdzie. I to był błąd. Wszystko po kolei zaczynało mi się sypać, nie byłam w stanie podołać terminom, kiedy jednego dnia ledwo stałam na nogach, kaszlałam, smarkałam, a moim jedynym marzeniem było zawinięcie się w kocyk jak gąsienica i przeleżenie do wiosny. Wreszcie odpuściłam, skupiłam całą resztkę energii tylko na najważniejszych, niezbędnych rzeczach i moim priorytetem stała się pełna balsamacja i regeneracja ciała. Po kilku dniach została mi już tylko okropna chrypa na kolejne dwa tygodnia; być może efekt moich wokalnych popisów (bo przecież trzeba ćwiczyć) na samym starcie choroby i zdarcia gardła. Aczkolwiek ostatecznie myślę, że przekułam tę chwilę słabości w sukces; ten czas sprowokował mnie do przejścia na zdrowsze odżywianie, dalszego otwierania się na ludzi i jeszcze większego docenienia każdego dnia. Albowiem:

Zdrowie, 

Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, 

Kto cię stracił.

Odnoszę wrażenie, że wielu ludzi w ten sposób ,,przechorowuje" święta. Traktuje Boże Narodzenie jako przedłużony dzień SPA  - z jednej strony nastawia się na pełny relaks, totalny chill, zero świata zewnętrznego i jego problemów, tylko miękki fotel, futrzasta kulka na kolanach, kubek gorącej czekolady, palący się kominek, rozświetlona, niesypiąca się (!) choinka, do tego może cała uśmiechnięta rodzinka śpiewająca kolędy. Z biegiem czasu pojawia się jeszcze kwestia ogromnej ilości przygotowań, by taki obrazek stworzyć, i z drugiej strony zaharowuje się, próbując dopiąć wszystko na ostatni guzik, po czym w dzień świąt opada na krzesło zmęczony, zły i sfrustrowany tym, że pierniki wiszące na choince nie zostały zawczasu udekorowane, nie śmieszą go żarty wujka Franka, a w dalszej perspektywie ma jeszcze kilka stron zaległej pracy. Tu już jesteśmy o krok od wywołania kłótni, która dodatkowo pogorszy sprawę.

Dlatego namawiam do przyjęcia innej postawy; przede wszystkim porzucenia perfekcjonistycznej wizji świąt, która nie pomaga, a wręcz przeszkadza się nimi delektować. Ciesz się z drobnych rzeczy! Powylegiwać się w łóżku, poobijać, zrobić sobie chwarny Dzień Wolny można zawsze, natomiast ta niesamowita, odświętna atmosfera i uroczysta aura trafia się tylko raz w roku. Oczywiście zaznamy także słodkiego leniuchowania, ale tylko, jeżeli świadomie przygotujemy się do gwiazdki. To idealny moment na spojrzenie w głąb siebie, rewizję umysłową, przekierowywanie swoich priorytetów, naprawianie zaległych spraw, poprzestawianie wartości, ale NIE na realizację większych projektów. Nie łudź się, że usiądziesz do stołu z całkowicie czystym kalendarzem do końca roku, lecz jest to całkowicie normalne. Dom nie musi być wypucowany na błysk, pierniczki nie muszą wyglądać jak te z książki kucharskiej, prezenty nie muszą być za miliony, o czym przekonasz się też w tym artykule. Chodzi o dumę ze znalezienia sił do generalnego sprzątania, zabawę podczas pieczenia, radość z otrzymywania, a przede wszystkim z obdarowywania innych, cieszenie się odmiennością tego okresu w roku.

Mam nadzieję, że post pomoże Wam lepiej przeżyć te święta w rodzinnym gronie i wykorzystać w pełni ich potencjał. Zwłaszcza, że na bloga wpadł wyjątkowy kalendarz adwentowy do pobrania za darmo!** Znajdziecie w nim proste, ale przyjemne zadania lub sentencje na każdy dzień, a zaległe opcje proponuję wykorzystać w innych dniach do końca tego roku :) 

Nie zapomnijcie odwiedzić mnie na Facebooku oraz Instagramie. Do zobaczenia!

*Rozmawiamy tu oczywiście o krótkookresowych przypadłościach, nie wrodzonych dolegliwościach.

**Dla zwycięzców konkursu dostępny już wcześniej, 6 grudnia.

Poczytaj też:

WESOŁYCH ŚWIĄT! - JAKIE SĄ TRADYCJE BOŻONARODZENI...

You May Also Like

0 Komentarzy

Dziękuję bardzo za odwiedziny na blogu. Zostaw po sobie ślad!
Pamiętaj tylko o netykiecie ;)