Oto spełnienie marzeń wszystkich sweetquniareczek - jego wysokość Ariviel •-•
Któryś z kolei mój custom, od tego czasu straciłam już rachubę, na wycofanym ogierze fryzyjskim ze SCHLEICH z 2010 roku. Dumna, królewska postawa i piękna, falowana grzywa czynią z Aliviera jeden z ładniejszych modeli tej firmy. A już w siwej szacie, pomyślałam, to dopiero będzie bomba! Nie ma to jak naginanie praw natury, chociaż wciąż nie zaliczam go do kategorii fantasy i wzorowałam się na zdjęciach prawdziwych koni.Przed malowaniem był przede wszystkim dość mocno wyłysiały, jednak z łatwością pokryłam ubytki. Przemalowałam Ariviela za pomocą farby akrylowej oraz suchych pasteli i zabezpieczyłam wszystko werniksem.
Dla dociekliwych: nie jest tytułowym albinosem, ma charakterystyczną dla siwków ciemną skórę, ponadto siwo-jabłkowitą ,,derkę" oraz podpalane kończyny. Cudnym grzywie i ogonowi nadałam lekko żółtawy odcień dla wyróżnienia na tle sierści, chociaż ubolewam nad tym, że ten drugi powinien pozostać jaśniejszy. Jednak nie jestem pewna - dawno został sprzedany, a zdjęcia ze starego telefonu nie są najlepszej jakości.
Zbliżenie na zad z trochę improwizowaną, bowiem robioną zwykłą gumką jabłkowitością (wystarczy przed spryskaniem werniksem delikatnie wytrzeć w odpowiednich miejscach) - mimo to uważam, że wyszła bardzo dobrze, zwłaszcza, że pastele nie chciały się przyczepiać do gęstego, porowatego wzoru sierści, która moim zdaniem trochę nie pasuje do fryzyjczyka.
Oczy i chrapy są nabłyszczane, grzywka jest całkiem niezła, a to spojrzenie i rysy pyska - iście królewskie! Z każdego centymetra bije od tego modelu duma i maestria.
Konik posiada srebrne podkowy na kopytach jednolitego, ciemnoszarego koloru, przejścia przy cieniowaniu nóg wyszły całkiem płynnie.
Jak zwykle usunęłam napisy z brzucha. Po prostu jakoś nigdy nie widziałam w rzeczywistości konia, który miałby tam wypisany rok, miejsce urodzenia i właścicieli...
Ariviel to aktualnie mój największy ,,wybryk natury", generalnie dążę do jak najwierniejszego oddawania rzeczywistości. Kto wie, może kiedyś poczuję pociąg do fantasy i zobaczycie tutaj ognistego (dosłownie) rumaka z trzema tęczowymi rogami i znamieniem w kształcie illuminati... A póki co, serdecznie zapraszam na Facebooka oraz (!) Instagrama i dziękuję za odwiedzenie bloga!
6 Komentarzy
Hahah, piękny! Możemy go uznać jako andaluza, one chyba występują w tej maści ;D
OdpowiedzUsuńCo tam, ja ostatnio fryza przemalowałam również na siwo… z niebieskimi pęcinami i niebieską grzywą (jakbyś była ciekawa, to był o nim niedawno post: https://gold-horses.blogspot.com/2020/11/trudna-decyzja-i-magiczny-custom-ocean.html :)) :D
Pozdrawiam :)
Widziałam, również pięknie wyszedł :) Wzorowałam się właśnie bodajże na zdjęciach andaluza, więc trafiłaś w dziesiątkę.
UsuńPozdrawiam
Sayto aka Łowca much
Dziękuję :D. Haha, ja bym każdego andaluza pomalowała na tą maść (jak dorwę te SMyki z Breyera do malowania razem z andaluzyjskim, to przemaluję go na jabłkowitego. I to jest 100% pewne :D), więc domyśliłam się ;D
UsuńPozdrawiam :)
Bardzo mu ładnie w tej maści, a wykonanie rewelka :OO
OdpowiedzUsuńDziękuję, cieszę się, że się podoba :)
UsuńPozdrawiam
Sayto aka Łowca much
fajne pomysly
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo za odwiedziny na blogu. Zostaw po sobie ślad!
Pamiętaj tylko o netykiecie ;)