Sprawdź najnowsze posty również na: https://www.instagram.com/sayto_blog_z_pasja/

Otwarcie bloga to bułka z masłem!

by - października 29, 2020


Własny blog, hmm, to już od dłuższego czasu chodzi mi po głowie... A skoro stamtąd nie wypadło, to znaczy, że czas wcielić plany w życie! Tak jest, zaczynamy od zaraz: nazwa, szablon, grafika, kodowanie, pierwsze wpisy i JAHU!

Tylko żeby nie wyszło jak ostatnim razem, Justa. Na początek może krótkie przypomnienie i demotywacyjny kop z postów o zakładaniu bloga. Pysznie, porywam się z motyką na słońce; dobrze, że wzięłam przynajmniej kapelusz. Pamiętaj, wszystko ma być na tip-top, profeszjonal, nie jakaś pogięta stronka z upośledzonymi przemyśleniami Marry Sue. Nigdzie nam się nie spieszy, mamy czas na dopracowanie szczegółów. Lubię sobie komplikować życie, więc najpierw wypiszę na kartce główne pomysły i zamierzenia... aaa, no właśnie, jak ja chcę tworzyć bloga, jeżeli nie mam nic w najważniejszej kwestii: nazwy? Musi ładnie brzmieć, wpadać w ucho, nie za krótka, nie za długa, przyciągająca uwagę, ale bez zbędnych udziwnień, dobrze wyglądać na nagłówku, wyrażać więcej niż tysiąc słów i oczywiście wiązać się z tematyką strony. Czym to się różni od szukania jednorożca, co mam już przerobione? Może rady innych co do wymyślania nazw pomogą.

~Kilkanaście minut przeglądania postów dalej~
O, ta jest genialna! Trochę dziwaczna, aczkolwiek widziało się gorsze przypadki. W razie czego jeszcze pomyślę. 

No to odpalamy bloggera. Wprawdzie wordpress wyglądałby bardziej profesjonalnie, ale kasy na to nie będę wydawać, więcej na konie. W króla tego programu pobawię się zresztą przy okazji innego projektu. Czas zająć się poszukiwaniem szablonu, zawsze łatwiej jest ogarnąć resztę pisaniny, jak ma się w głowie graficzny wygląd i kolorki. Trzeba się trochę rozejrzeć. Odwiedzam więc różne strony z darmowymi wzorami, zapisuję szablony, które chwyciły mnie za serducho, ustalam jakie elementy są mi niezbędne, odpowiedni układ, czego nie chcę widzieć itd. Ale idealnego szablonu ni widu, ni słychu. Ech, jak ja nie lubię tej części projektowania bloga, szukanie dobrego motywu zawsze pochłania mnóstwo czasu, mam wrażenie, że za dużo, w dodatku człowiek tłucze się przez pół internetu, żeby potem wrócić do jednego z pierwszych pomysłów. Niech będzie ten, nienajlepszy, ale świetny na początek. 

Wreszcie przechodzimy do tego, za czym tak mi było tęskno: pisania! Już zacieram rączki, pierwsze kwieciste opisy wypływają spod moich palców jak bystry górski strumień, powoli poszerzają swoje koryto, wciąż zwalniają tempa. Chyba już mi trochę odeszła tęsknota. To zajmę się dla odmiany jakimś innym wpisem, na który mam większą ochotę, a do tego kiedyś wrócę. Może pojawi się małe rozdrobnienie i chaos, ale ja lubię swój artystyczny nieład, więc nie szkodzi. Tu damy pogrubienie, tam cytat, zobaczmy, jak to wygląda w podglądzie... EJ. Co do...? Pewnie znowu coś sknociłam w kodzie HTML. Usuwam, wstawiam, próbuję nowych układów, dalej nie widać poprawy. W takim razie to musi być wina szablonu, a właściwie tej kanalii i szubrawcy, bloggera 2.0. Wszystko w tej aktualizacji zepsuli, nic już nie jest takie samo. Trudno, będę pisać na czuja, a szablon znajdzie się jutro.

I poszukiwania rozpoczynamy od nowa. Dzisiaj szczęście mi dopisało i dość szybko znalazłam upragniony motyw. Mogę znowu zająć się częścią merytoryczną bloga. Myślałam, że szybciej się z nim uwinę, a tu już mija dobrych kilka tygodni... Obok jeżdżę a to do stajni, a to do veta, maluję, uczę się, czytam, sprzątam. W sumie nie mam za bardzo czasu na bloga, ale przecież to nie jest wystarczający powód, żeby go nie pisać, prawda? Muszę po prostu zwiększyć obroty i wyznaczyć jakiś deadline. Na przykład koniec października, akurat zgra się z pierwszym artykułem. W końcu to nie takie trudne! Pora zająć się ustawieniem pożądanych gadżetów. O masz ci los, co znowu nie tak z tym szablonem?! No nic, weźmiemy drugi z opcji awaryjnej. W sumie późno już, zamykam laptopa. Nazajutrz natchniona inspiracją z neta biorę się za ogarnięcie treści poszczególnych stron, szybko poszło, z wyjątkiem galerii. Wkleisz cały kod taki sam, co do literki, a i tak skurczybyk nie działa. Pół godziny kombinowania, ale było warto. Została strona graficzna, może spróbuję jeszcze raz z tamtym szablonem, taki piękny był... No proszę, w plikach jest też instrukcja edycji. Ja oczywiście, uparty osioł, musiałam najpierw sama się bezskutecznie napocić. Najważniejsze, że w końcu wszystko zaczyna do siebie pasować. Oprócz nazwy, patrzę i nie wierzę, to naprawdę ja wymyśliłam? Nie, trzeba to przeredagować.

A tu BACH! I dopadło mnie przeziębienie. Brat ze szkoły przywlókł oczywiście. Wprawdzie jeszcze wczoraj ledwo stałam na nogach, wszędzie szukałam ciepełka, przy przełykaniu miałam wrażenie, że połykam nie ślinę, lecz ogień, nos zatkany, ale przecież dam radę otworzyć bloga? 

I wiecie co? Właśnie otworzyłam.

Zapraszam więc do czytania, czujcie się jak u siebie w domu, a ja idę sobie zaparzyć herbatkę z miodem i imbirem - pyszności!

You May Also Like

2 Komentarzy

  1. Świetny pomysł, zapowiada się na bardzo ciekawe miejsce w internecie! Życzymy samych sukcesów nowego blogowego niemawlątka i otwieramy powitalnego szampana :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo, mam nadzieję, że artykuły się przydadzą. Wypijmy zatem nasze zdrowie! ^^

      Usuń

Dziękuję bardzo za odwiedziny na blogu. Zostaw po sobie ślad!
Pamiętaj tylko o netykiecie ;)